piątek, 9 kwietnia 2021

„Mąż Legionu”

Pewnego wieczoru, gdy pogasły wszystkie świece, siedziałam razem z moim synem przy stole. Widziałam w jego oczach zakłopotanie, jakby chciał coś ważnego powiedzieć, ale gdy przychodziło do wypowiedzenia, chociażby jednego słówka, milczał. Miałam już dość słuchania ciszy, która przeciągała się z minuty na minutę. Spojrzałam na mego syna uważnie, a potem wymownie dałam znak, by powiedział, o co chodzi. - Jutro wyjeżdżam - westchnął, robiąc pauzę na oddech. - Wstąpiłem do wojska. - Zabraniam ci! - krzyknęłam, chociaż nie zamierzałam tego robić. Wstał obruszony od stołu, nie chcąc słyszeć mych słów dezaprobaty. Dał tym znak, że już klamka zapadła, a on nie zamierzał się wycofać. Byłam na niego wściekła. Jak mógł nie posłuchać swojej własnej matki?! Na przemian chciało mi się płakać i złościć. To i tak było bezcelowe, ponieważ decyzja zapadła, z czego doskonale zdawałam sobie sprawę. Posprzątałam po kolacji, co przyniosło mi w pewnym stopniu ukojenie i harmonię, tak potrzebne w tych czasach.

*****

Następnego dnia krzątał się po swoim pokoju w poszukiwaniu odpowiednich ubrań i rzeczy, które będą przypominały mu o rodzinnym domu. W pewnym momencie znalazł na strychu coś, co przypominało pamiętnik. Otworzył na losowej stronie i zobaczył-jak się domyślał-rodzinne zdjęcie. Była na nim jego mama oraz mężczyzna, którego pamiętał jak przez mgłę. Musiał to być jego ojciec w stroju żołnierza. Wyglądał bardzo podobnie do niego, tylko oczy i włosy różniły się od tych, które posiadał. Usłyszał kroki na schodach, więc szybko schował pamiętnik oraz zdjęcie do walizki. Jeśli ten notes miał doprowadzić go do prawdy o tym, co stało się z jego tatą, to chętnie się z nią zapozna.

*****

To był już ten moment, kiedy opuszczał ciepły i bezpieczny dom. Gdy wyjeżdżał na wojnę, to miałam poczucie, jakby historia zataczała koło, a ja na to nie mogłam nic poradzić. Na odchodne odwrócił się w moją stronę i szepnął:- Spokojnie mamo, wrócę, zanim się obejrzysz. Jeszcze przez chwilę patrzyłam w dal, ściskając w dłoni białą chusteczkę. Miałam nadzieję, że tym razem zwyciężą, a obietnica mojego synka się spełni. Przez następne dni robiłam, co tylko mogłam, by zająć czymś ręce. Pomagałam moim sąsiadkom w wychowywaniu niesfornych dzieci, które zawsze musiały coś wymyśleć, aby tylko się bawić i nie uczyć się rosyjskiego czy matematyki. Sprzątałam też w domach tych sąsiadek i gotowałam. Gdy jedna powiedziała następnej, że nie opłacają mnie zbyt drogo, a do tego doskonale piekę, to następnego dnia dostałam trzy kolejne zlecenia. Urozmaicałam swój czas na czytaniu opasłych tomów, które niestety, były tylko w języku rosyjskim. Tak mijał tydzień po tygodniu...

*****

Trzy miesiące po wyjeździe mojego syna z domu rodzinnego, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je bez zastanowienia i ujrzałam dwóch mężczyzn po czterdziestce. Mieli na sobie rosyjskie mundury wojskowe. Patrzyłam na nich z przerażeniem. Przecież to niemożliwe, żeby dowiedzieli się, co robił mój mąż i syn. Jednak w mojej głowie odzywał się cichy głosik, który szeptał: A może oni jednak wiedzą? Weszli do środka, jakby byli u siebie w domu. Jeden poprosił po rosyjsku o herbatę, a drugi zaczął oglądać wszystkie rzeczy w salonie z bliska. Zdenerwowało mnie to, ale powstrzymałam się, żeby nie zginąć z rąk żołnierzy. W powietrzu czuć było ciężką atmosferę, która trwała przez całą rozmowę, a dokładniej można byłoby rzec, że przypominało to przesłuchanie niż zwykłe ploteczki. -Gdzie jest pani rodzina?-spytał po rosyjsku, jak się domyślałam dowódca. -Są oczywiście w pracy-odpowiedziałam pospiesznie przy okazji, wręczając im herbatę. -Ma pani tutaj piwnicę lub strych?-spojrzał na mnie wzrokiem, który był z tych mówiących, że jeśli nie odpowiesz, to cię zabiję. -Jest tu strych-wyszeptałam tak cicho, że ledwie można było usłyszeć. Nie zastanawiając się nad niczym, pobiegli na najwyższe piętro. Próbowałam sobie przypomnieć, co znajdowało się na strychu. Była to wieczna graciarnia, w której trudno było znaleźć cokolwiek. Większość to były rzeczy, które pozostały po moich rodzicach i miały wartość sentymentalną. Nagle przypomniało mi się coś, czego nie powinni widzieć Rosjanie. Tym przedmiotem był mój pamiętnik, w którym znajdowała się korespondencja z czasów walk mojego męża w Legionach Polskich. Przeklinałam siebie w duchu, że nie spaliłam tego głupiego pamiętnika w kominku. -Czysto-rzekł dowódca, schodząc ze strychu.-Musiał to być fałszywy alarm. Przepraszamy za najście. Odprowadziłam ich wzrokiem, a następnie westchnęłam z ulgą. Nie nakryli mnie, a to było najważniejsze. Obiecałam sobie w tamtym momencie, że gdy znajdę pamiętnik przy następnym sprzątaniu, to go spalę ze wszystkimi notatkami i dokumentami z tamtego okresu.

*****

Kilka dni później ktoś zapukał do mych drzwi. Był to mężczyzna, którego doskonale znałam. Walczył ramię w ramię z moim mężem w Legionach. Gdy zobaczyłam Stanisława, bo tak miał na imię, to chciało mi się płakać. Przypomniało mi się, jak też tak stał kilka lat temu i oznajmił, że mój mąż poległ w bitwie. -Mogę wejść, Klaro?-Stanisław spojrzał badawczo, jakby obawiał się, że wyskoczy zaraz kolejny rosyjski żołnierz. -Oczywiście-zaprosiłam go do środka. Chwilę rozmawialiśmy o tym, co ostatnio przeżyliśmy, ponieważ nie widzieliśmy się już cztery lata. Stanisław opowiedział mi o sukcesach Legionów Polskich i że jest nadzieja na odzyskanie niepodległości przez Polskę. Uśmiechnęłam się smutno. -Ale nie po to przyszedłeś, prawda?-spojrzałam mu prosto w oczy. -Tak-stwierdził, kręcąc głową, by znaleźć w jakimś przedmiocie oparcie.-Twój syn walczył dzielnie na bitwie i wykazał się dużą odwagą, ale niestety żołnierz rosyjski był szybszy. Popatrzyłam na Stanisława ze smutkiem. Wojna zbierała żniwa, ale dlaczego akurat mój własny syn musiał być ofiarą śmierci? Zaczęłam płakać głośno, przerywając na wzięcie wdechu powietrza. Przeklinałam Boga, że dopuścił do tej śmierci. Że w ogóle pozwala ginąć tym niewinnym ludziom oraz przelewać krew w imię wyższego celu. Stanisław próbował mnie pocieszać, ale ja nie potrafiłam się uspokoić. Nagle wręczył mi coś, co było jedyną po nich pamiątką -pamiętnik. I wtedy się zorientowałam, że mój biedny syn, biorąc go ze sobą, uratował mi życie.

Natalia kl. 8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz